wtorek, 20 października 2015

718/ Ona - jedna, jedyna, ta wymarzona.

O tyle o ile mężczyzny swojego nie możemy sobie wymyślić, wymarzyć, uszyć.. tak tą jedną jedyną suknię owszem.
Na prawie dwa lata przed ślubem,a  dokładnie 1 rok 11 miesięcy i 18 dni ciągle ktoś zadaje mi pytanie : "a suknię już masz upatrzoną?"
Za każdym razem mam ochotę "puknąć" się w czoło ale po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że te pytania nie są wcale takie głupie. Bo prawda jest taka, że może upatrzonej nie mam ale jej obraz w mojej głowie siedzi od dawna.
Ciągłe wiercenie mi dziury w brzuchu tematem sukni doprowadziło do wręcz nałogowego przeglądania przeze mnie stron z sukniami.. co więcej tych ciekawszych zdjęć zapisywania, dzięki czemu na moim pulpicie za chwilę nic więcej się nie zmieści.
Póki co nie odeszłam jeszcze myślami od tej mojej "wyśnionej" ale kto wie co będzie za rok?
Internet aż kipi ciekawymi propozycjami i nie tylko internet. Od około miesiąca wydaje mi się, że na każdym kroku mijam jakiś salon, która woła do mnie "wejdź! zobacz!" . Na razie udaje mi się je omijać szerokim łukiem, ale pewnie nadejdzie dzień, w którym przekroczę próg tego magicznego miejsca. I tu pojawia się pytanie.. czy salony sukien ślubnych na prawdę są takie magiczne, a panie konsultantki są miłe, przyjazne i pomocne?
Słyszałam różne opinie,ale większość moich koleżanek/kuzynek wspomina te "wycieczki" raczej jako traumatyczne przeżycia.
Które mają odmienne zdanie i były zadowolone? Te szczupłe, raczej o często spotykanych proporcjach, broń Panie Boże z nadprogramowym tłuszczykiem na brzuchu czy większym biustem. Bywają i takie dziewczyny, które mówią, że wolałyby urodzić piątkę dzieci niż drugi raz zostać rzucona ślubnym "hienokonsultantkom" na pożarcie. Czy w rzeczywistości naprawdę jest tak źle? Coraz częściej zastanawiam się czy chcę to sprawdzać. Jednak według opinii wielu osób zanim wybiorę się do krawcowej powinnam przymierzyć parę sukienek i zobaczyć " z czym to się je". Jaki fason będzie mi odpowiadał..w czym będę się czuła w miarę komfortowo..
Na szczęście mam jeszcze na to trochę czasu...jak to mówi jedna moja znajoma "żeby przygotować się na to psychicznie". :)


No cóż- pożyjemy, zobaczymy.





0 komentarze:

Prześlij komentarz




zBLOGowani.pl