piątek, 30 października 2015

Od urodzenia mieszkam na Śląsku i wiem, że Ślązacy to naród, który lubi bawić się przy dobrej muzyce- zwłaszcza na weselach.
Byłam już gościem, który był niezadowolony z oprawy muzycznej i dzięki temu doskonale wiem czym kierować się przy wyborze Dj/Zespołu/Wodzireja.

Ceną? Absolutnie nie. Wysoka cena wcale nie musi oznaczać lepszej jakości usług ( w branży ślubnej niestety często gęsto się to sprawdza). Wynajęcie jednoosobowego zespołu (wodzireja , dj-a) jest z pewnością tańsze, bo pokrywamy mniejsze kosztów związane z ugoszczeniem członków zespołu na weselu.

Odległością? Też nie. Prawda jest taka, że w tych czasach zespoły czy wodzireje jeżdżą po całej Polsce i nie tylko. Jest to dla nich zarobek więc w zasadzie wcale mnie to nie dziwi. Po drugie jeśli zamawia ich para z drugiego końca kraju to dla nich znak, że są dobrzy w tym co robią.

Poleceniem? TAK. Musimy być pewni, że dobrze zatroszczą się o każdy szczegół jeśli chodzi o muzykę i zabawy. Temat zabaw poruszę w innym poście, bo nie do końca jestem ich fanką.
Przez 26 lat zdążyłam zauważyć, że młodzi ludzie lubią raczej skoczną muzykę, starsi natomiast tę ciut spokojniejszą, biesiadną. Z prostego powodu- dobrze znają te utwory. Dobry zespół powinien zadowolić wszystkich, więc wyjście jest jedno : KOMPROMIS ( aktualnie moje ulubione słowo) !
Repertuar powinien być ułożony wspólnie i złożony z utworów lubianych przez różne grupy wiekowe.
Zależy mi  również na tym, żeby grał i do tańca i żeby zabawiał gości przy stołach, nie tylko w trakcie jedzenia. Warto przed wyborem usługodawcy przesłuchać  ich własne utwory ( jeśli takie posiadają). Dobrze, żeby repertuar był dość bogaty, goście lubią mieć swoje zachcianki muzyczne podczas zabawy.
Czego nie toleruję? Tak zwanego "a teraz idziemy na jednego" po zagraniu 3 kawałków. Temu mówię kategoryczne nie!

Ja nie miałam problemu z wyborem zespołu i od dawna wiedziałam kogo chcę. Jeden z członków jest moim kolegą z podstawówki ale to nie miało większego wpływu na nasz wybór. Po prostu wiem, że są genialni w tym co robią. Zebrałam same pozytywne opinie o ich pracy, pary nie mogą się ich nachwalić.
Mowa o PARTY MASTERS . Mówi się o nich, że dbają i o dzieciaki i o babcie - i o to dokładnie mi chodzi. Kiedy kontaktowałam się z nimi w sprawie terminu i musiałam czekać na odpowiedź czy będą wolni tego dnia czy nie, padły z moich ust takie słowa "jeśli macie już zajęty, ja zmienię datę ślubu" i było to powiedziane szczerze.

Planując wesele ciągle staram się trzymać mojej głównej zasady : WESELE JEST DLA PARY MŁODEJ NIE DLA GOŚCI.
Słowo 'staram się' brzmi w kontekście całego posta idealnie, bo jak widzicie zależy mi  na dobrym samopoczuciu wszystkich zebranych .
Ale wiem jedno : nie dam się 'urobić' i w niektórych sprawach nie odpuszczę!

Pogodnego weekendu! :)


  


piątek, 23 października 2015

715/Odkrycie pierwsze: organizer weselny.

W organizacji ślubu i wesela jestem w zasadzie zielona. Więc jeśli coś podsłucham to tu to tam to zaraz to sprawdzam. I tak parę dni temu dowiedziałam się o istnieniu organizera weselnego w wersji online. Założyłam już coś takiego w postaci zeszytu, o czym w którymś z wcześniejszych postów wspominałam, ale nic nie szkodziło zajrzeć. Trochę potrwało zanim w dobie wszechwiedzącego wujka Google znalazłam to o co mi chodziło i to w wersji darmowej. Nie chciałam płacić za coś co jest mi kompletnie obce a potem żałować, że wyrzuciłam pieniądze w błoto. Zdążyłam zauważyć,że branża ślubna to kura znosząca złote jajka i raczej nikt kto się nią zajmuje nie robi niczego za darmo. A jednak!
Po godzinnym szperaniu w necie trafiłam na przez wesele . Założyłam konto, na próbę. Myślę: nie spodoba się, to usunę. Lubię kiedy coś co nie do końca jest moją mamą, babcią, siostrą czy koleżanką podsuwa mi dobrą myśl. "Przez wesele" uświadomiło mi, że o organizacji wesela wiem tyle co nic. Przeglądając mój nowo założony profil czułam się jak dziecko w podstawówce, które właśnie poznaje literkę A. Odliczają mi dokładny czas do wesela , pokazują mi statystykę budżetu, gości. Póki co - super. Jak mała dziewczynka odkrywam zakamarki serwisu i mówię "wow".
Czy 'przez wesele' jest tylko dla par młodych? Absolutnie nie. Każdy usługodawca może zamieścić tam swoją reklamę. Rejestracja oraz korzystanie jest kompletnie za darmo. Z tego co wyczytałam to ich głównym celem jest założenie platformy organizacyjnej dla wesel.

Chciałam zaznaczyć, że nikt mi nie zapłacił za tego posta. Chciałam się podzielić swoim odkryciem i to też uczyniłam.
Może moje podekscytowanie jest duże ( może nawet i ZA duże) ale podoba mi się cała idea serwisu i to że jest kompletnie darmowy. Bo jest .. "jak bum cyk cyk" - sprawdziłam. :)







ps. posta pisałam przy akompaniamencie nowej/starej Adele . Męczę replay od godziny, napisanie 31 zdań zajęło mi tyle samo...
To tak na marginesie, polecam! HELLO <3



wtorek, 20 października 2015

718/ Ona - jedna, jedyna, ta wymarzona.

O tyle o ile mężczyzny swojego nie możemy sobie wymyślić, wymarzyć, uszyć.. tak tą jedną jedyną suknię owszem.
Na prawie dwa lata przed ślubem,a  dokładnie 1 rok 11 miesięcy i 18 dni ciągle ktoś zadaje mi pytanie : "a suknię już masz upatrzoną?"
Za każdym razem mam ochotę "puknąć" się w czoło ale po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że te pytania nie są wcale takie głupie. Bo prawda jest taka, że może upatrzonej nie mam ale jej obraz w mojej głowie siedzi od dawna.
Ciągłe wiercenie mi dziury w brzuchu tematem sukni doprowadziło do wręcz nałogowego przeglądania przeze mnie stron z sukniami.. co więcej tych ciekawszych zdjęć zapisywania, dzięki czemu na moim pulpicie za chwilę nic więcej się nie zmieści.
Póki co nie odeszłam jeszcze myślami od tej mojej "wyśnionej" ale kto wie co będzie za rok?
Internet aż kipi ciekawymi propozycjami i nie tylko internet. Od około miesiąca wydaje mi się, że na każdym kroku mijam jakiś salon, która woła do mnie "wejdź! zobacz!" . Na razie udaje mi się je omijać szerokim łukiem, ale pewnie nadejdzie dzień, w którym przekroczę próg tego magicznego miejsca. I tu pojawia się pytanie.. czy salony sukien ślubnych na prawdę są takie magiczne, a panie konsultantki są miłe, przyjazne i pomocne?
Słyszałam różne opinie,ale większość moich koleżanek/kuzynek wspomina te "wycieczki" raczej jako traumatyczne przeżycia.
Które mają odmienne zdanie i były zadowolone? Te szczupłe, raczej o często spotykanych proporcjach, broń Panie Boże z nadprogramowym tłuszczykiem na brzuchu czy większym biustem. Bywają i takie dziewczyny, które mówią, że wolałyby urodzić piątkę dzieci niż drugi raz zostać rzucona ślubnym "hienokonsultantkom" na pożarcie. Czy w rzeczywistości naprawdę jest tak źle? Coraz częściej zastanawiam się czy chcę to sprawdzać. Jednak według opinii wielu osób zanim wybiorę się do krawcowej powinnam przymierzyć parę sukienek i zobaczyć " z czym to się je". Jaki fason będzie mi odpowiadał..w czym będę się czuła w miarę komfortowo..
Na szczęście mam jeszcze na to trochę czasu...jak to mówi jedna moja znajoma "żeby przygotować się na to psychicznie". :)


No cóż- pożyjemy, zobaczymy.





poniedziałek, 12 października 2015

Kalendarz przygotowań założyłam zaraz następnego dnia po tym, jak podjęliśmy decyzje o ślubie.
Myślę, że to mi bardzo ułatwi życie.
Nie posiłkowałam się internetem, w celu wstępnej rozpiski CO i KIEDY ZAŁATWIAĆ. Sama próbowałam do tego dojść. I tak powstała część pierwsza.
Najważniejszą częścią ustalenia całego planu była decyzja o tym KIEDY chcemy się pobrać. Z datą nie było większego problemu. Byliśmy zgodni w tym, że ma być to październik i że muszą w dacie być siódemki. Więc nie było innej możliwości : 7.10.2017! Zgodność jak nigdy! :)
Kiedy już ustaliliśmy dokładny dzień, pytanie pojawiło się GDZIE. Oboje jesteśmy zakochani w Beskidzie Śląskim, dlatego z tym wyborem też nie było większego problemu. Postanowiliśmy więc sporządzić wstępną listę gości,żeby wiedzieć na jaką ilość osób mniej więcej szukać sali. I tutaj też obyło się bez zbędnych konfliktów. 
Idealne miejsce na 'nasz dzień' znaleźliśmy bardzo szybko, z polecenia. Oboje zareagowaliśmy wielkim WOW kiedy je zobaczyliśmy. Sala, obejście hotelu, koncepcja drugiego dnia - wszystko było takie, jakie miało być. Pani Manager, która nas oprowadzała i która dzielnie znosiła mój zestaw "stu pytań do" ujęła mnie swoim profesjonalizmem. Miałam takie poczucie, że z nią nie zginę.
Od niej dowiedzieliśmy się również o kościele. Dokładnie wytłumaczyłam jej jak w mojej wyobraźni powinien on wyglądać a ona po prostu nas do niego pokierowała! Czy mogło być lepiej? :)
Tutaj pojawia się również ważna kwestia, którą warto omówić zaraz po zaręczynach.. To czy chcecie brać ślub cywilny, oddzielny kościelny i cywilny czy konkordatowy.
Kolejny punkt decyzji podejmowanych na dwa lata przed to JAKI BUDŻET chcemy przeznaczyć na wesele. Mieliśmy już informację o tym ile mniej więcej wyniesie nas koszt imprezy w hotelu a w internecie zorientowaliśmy się w cenach poszczególnych usługodawców takich jak fotograf, kamerzysta, wodzirej itp. Więc ustalenie budżetu było rzeczą najprostszą.
Oprawa muzyczna jest dla mnie na weselu bardzo ważna, więc postanowiłam o to zadbać już teraz. Zespół również wybrałam z polecenia. Na 10 zapytanych par 10 odpowiedziało, że byli w 100 % zadowoleni! Zresztą jeden chłopak z ekipy to mój kolega ze szkoły podstawowej.

Jak na ten moment mając salę, oprawę muzyczną, ustalony budżet i rodzaj ślubu myślę, że mogę spać spokojnie. Póki co to chyba by było na tyle jeśli chodzi o możliwość przygotowań do tego 'wielkiego dnia'.



czwartek, 8 października 2015

729/ zaczynamy akcję "prezent" !

Przegapiłam 730, czyli równo 2 lata do naszego dnia!
Dokładnie wczoraj.

Tak jak pisałam wcześniej , równo przed weselem zaczynam akcję PREZENT.
Dziennie będzie mnie to kosztowało trochę czasu i energii ale myślę, że warto.
Pomysłów jest dużo, czasu na realizację również.
K. na pewno się tego nie spodziewa. Tego mogę być pewna.

Taki mały zalążek :




Wykonanie niespodzianki na sam koniec zlecę komuś, kto bardziej zna się na rzeczy, ale liczy się pomysł! :)

a tymczasem Miłego dnia wszystkim .. pora wziąć się za pracę :)

wtorek, 6 października 2015

Jak już wspominałam we wcześniejszych postach daleko mi do typowej tradycjonalistki.  Na przyjęciu weselnym też chciałabym odejść od kilku zwyczajów.
Przede wszystkim od oczepin... w moim mniemaniu ( dotychczas gościa ) jest to jeden z najgorszych momentów podczas całej imprezy. Wypychana przez rodziców, ciotki, kuzynki itp. na środek żeby złapać welon czuję się zawsze jak małpa w cyrku, dosłownie. I chciałabym oszczędzić tego moim gościom.
Długo nie musiałam się zastanawiać nad zamiennikiem. Pamiętam pewien sierpniowy wieczór i piękny widok na niebie .. unoszących się do góry lampionów, lampionów szczęścia.
I to jest właśnie to! Równo o północy , zamiast standardowych oczepin chciałabym gościom zapewnić taką atrakcję.
Szperając trochę w internecie moje "podniecenie" jednak trochę osłabło. Okazuje się, że nie jest wcale łatwo załatwić pozwolenie na wypuszczenie takich lampionów. A biorąc pod uwagę fakt, że nasze wesele odbędzie się w miejscowości uzdrowiskowej w Beskidzie Śląskim tym bardziej.
W Polsce każdy kto chce przeprowadzić taki pokaz musi przede wszystkim  uzyskać pozwolenie od Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, skontaktować się z najbliższym portem lotniczym, zawiadomić straż pożarną, policję i lokalne władze. Nie można też zapomnieć o pisemnym pozwoleniu na przeprowadzenie pokazu ze strony lokalu na terenie którego odbędzie się pokaz.
Na kolejnym spotkaniu z managerem zapytam czy ktoś przed nami próbował czegoś takiego na terenie hotelu i jak ustosunkowało się do miasto.

Jestem zodiakalnym Baranem, bardzo upartym. Zazwyczaj twierdzę , że nie ma rzeczy niemożliwych. I w tym wypadku chciałabym , żeby się udało. Bardzo.
Lampiony podobno mają symbolizować pomyślność, spełniać życzenia oraz odstraszać problemy i zmartwienia. Myślę, że jak na Nowy Początek w sam raz ! :)






niedziela, 4 października 2015

Dokładnie tak jak w tytule posta! Taniec w naszym związku to totalna  porażka. Przynajmniej na trzeźwo. I mówię tutaj bardzo poważnie. Dopóki mój K. nie wleje w siebie kilku kieliszków potrafi powykręcać mi ręce i zniszczyć totalnie buty w przeciągu 3 minut.
Ja - z natury dziewczyna uwielbiająca tańczyć, od kiedy tylko pamiętam strasznie ubolewam nad tym naszym kalectwem tanecznym. Czasem próbuję coś z tym robić i prowadzić nas w tańcu ale na dłuższą metę jest to jednak uciążliwe.
Kilka razy w przeciągu trzech ostatnich lat próbowałam podejmować temat kursu tańca, ale zawsze uzyskiwałam tą samą odpowiedź : NIE.
Uzasadnienia były różne, nie zawsze do mnie trafiały, pozostawiałam kwestię i po jakimś czasie do niej wracałam. Moje gadanie jednak nic nie dawało. Totalnie nic!
Aż tu nagle, podczas naszych wygibasów w rytmach disco-polo na ostatnim sierpniowym weselu, mój ukochany sam wyszedł z inicjatywą "podszkolenia się" - co ja raczej nazwałabym "nauki od zerówki" :)
Nie dało się ukryć mojego zaskoczenia i zadowolenia. Słowa "dziUbek, musimy iść na jakiś kurs przed tym naszym weselem żeby na filmie jakoś to w miarę wyglądało" ucieszyły mnie bardziej niż rosół o 14 po dwudziestoczterogodzinnej diecie.
Myślę, że jeśli zaczniemy teraz , to być może za dwa lata będzie z nas całkiem niezła para "denserów".

Na razie jednak jest sam pomysł. Teraz na dniach zamierzam zabrać się za jego realizację czyli zapisać nas na zajęcia. Póki co robię rozeznanie w szkołach oferujących takie lekcje. Mniej więcej wiem na co zwracać uwagę  i na pewno nie jest to cena.
Tak się zastanawiam, czy nie zrobić naszemu przyszłemu nauczycielowi jakiejś lekcji cierpliwości, chociaż mam nadzieję, że nie jesteśmy tacy źli jak mi się wydaje. I że gdzieś tam głęboko, może nawet baaaaaardzo głęboko drzemie w nas potencjał :)








sobota, 3 października 2015

Niedawno będąc na weselu pierwszy raz spotkałam się z tym, że pani młoda obdarowała na weselu swojego męża. Niespodzianka była bardzo udana a Pan młody bardzo zaskoczony. Był to tort zrobiony specjalnie pod niego. Z racji wykonywanego zawodu -jest strażakiem, tort był w tej tematyce. Dodam.. przepiękny!
Panu młodemu trudno było ukryć wzruszenie.

Powiem tak- bardzo mnie to zainspirowało. Prezent niespodziankę w postaci tortu w naszym związku mamy już za sobą, więc postanowiłam wymyślić coś innego.
Mój prezent zacznę przygotowywać dokładnie za 4 dni, czyli 2 lata przed ślubem (co do dnia).
Nie zdradzę co to jest, ale mam nadzieję, że już po weselu będę mogła się z wami podzielić tym co przygotowałam. :)

Szperając trochę w google zazwyczaj napotykam się na wypowiedzi w stylu : "a musi coś być? my mieliśmy siebie dla siebie w tym dniu i był to nasz najpiękniejszy dzień życia :)".
Może i coś w tym jest, ale w tym natłoku tego dnia, w tym stresie wiele rzeczy nam umyka, natomiast jestem pewna, że takie urozmaicenie długo zapadnie w pamięć naszej drugiej połówce.
Na różnych forach czytam też o prezentacjach multimedialnych ze wspólnymi zdjęciami, o zaśpiewaniu ulubionego utworu swojego lubego albo o kupnie czegoś o czym nasz już obecny mąż marzył :) Widziałam również propozycje śmiesznych prezentów.. koszulki, sygnety, spinki z napisem 'game over' lub 'mam już
 żonę' :)




Chętnie poznam opinie innych w tym temacie :)


piątek, 2 października 2015

Już w dzieciństwie miałam duży problem z oszczędzaniem. Zakładanie coraz to nowszych skarbonek było dla mnie strasznie uciążliwe. Z czasem stałam się mistrzem w dziedzinie "jak wyciągnąć pieniądze ze skarbonki nie niszcząc jej". Był nóż, była pinceta .. były coraz to lepsze pomysły.. aczkolwiek żadna nie spełniła oczekiwań moich rodziców, którzy bardzo chcieli nauczyć mnie mądrego odkładania pieniążków.

Kiedy postanowiliśmy się pobrać, w mojej głowie od razu ułożył się plan oszczędzania.
Wiem, że będzie mi bardzo ciężko, bo zmienić swoje nawyki po 26 latach to mega wyzwanie.
Przede wszystkim postanowiliśmy razem z przyszłym panem młodym założyć konto oszczędnościowe do którego nie będziemy posiadali karty. Nie może być ono nazywane kontem "na czarną godzinę", bo zazwyczaj "taki kolor ma nasze życie, jakich kredek sami używamy".
Nie ma w naszym słowniku obecnie takich pojęć jak "czarna godzina, gorsze czasy" itp.
Zrobiliśmy dokładny plan naszych wydatków związanych z organizacją ślubu i wesela. Zorientowaliśmy się w cenach poszczególnych usług i na takiej podstawie owy plan powstał. Wiemy ile w przybliżeniu musimy odłożyć, ile mamy na to czasu, więc każdy z nas zobowiązał się daną kwotę przelewać na konto oszczędnościowe raz w miesiącu. Nie jest to jakaś wygórowana kwota ale z pewnością uszczupli nasz dotychczasowy budżet.
Mieliśmy inne wyjścia, ale ta opcja wydała nam się najodpowiedniejsza.
Nie chcemy korzystać z pomocy rodziców ani zaciągać kredytu. Ale chcemy żeby nasze wesele było takie jakie sobie wymarzyliśmy. Może niektórzy powiedzą, że to strata pieniędzy ale ja szczerze wierzę, że to "jeden jedyny taki dzień w moim życiu" i z pewnością nie mam zamiaru na nim jakoś szczególnie oszczędzać.
W związku z tym, że nie jest to impreza z dużą pompą  ani też skromna zabawa chcemy dołożyć wszelkich starań, żeby była niezapomniana. :)


A wy moje drogie jak finansujecie swoje wesela ?








zBLOGowani.pl