sobota, 14 maja 2016

Tak jak w tytule- dziś całą noc uczestniczyłam w swoim własnym weselu.. na szczęście to  był tylko sen. A dokładniej mówiąc koszmar.
Dlaczego? Co było nie tak? Chyba prościej  byłoby mi odpowiedzieć co było ok..
Z racji, że obudziłam się już półtorej godziny temu i nie miałam czasu (ani w sumie nie pomyślałam na początku żeby się tym tutaj dzielić) obrazy tej "masakry" już się w głowie trochę zamazują.

W zasadzie ten sen odzwierciedlał trochę mój charakter, moje roztrzepanie, zapominalstwo i robienie wszystkiego na ostatni moment. Dlatego nikt nam się nie dziwi, że wzięliśmy się za organizację wesela dwa lata wcześniej ... a i tak znając nasz tryb życia i naszą mentalność wiele kwestii zostawimy na sam koniec... a potem będzie "płacz i zgrzytanie zębów"! :)
Wracając do moich "nocnych przeżyć".. Czy zdarzyło się komuś z was zmienić miejsce wesela na krótko przed nim i zapomnieć poinformować o tym część gości i zespół? Mi tak. Po ceremonii w kościele, którego totalnie nie znałam (czyli to też uległo zmianie) udaliśmy się w miejsce również mi obce a w którym miało  być wesele. Rozglądałam się za moimi gośćmi, których w większości brakowało a w zamian widziałam zupełnie obce twarze, które podchodziły składać mi życzenia i co mnie strasznie stresowało..
W pewnym momencie jedna ze znajomych mi osób zapytała dlaczego zmieniłam miejsce wesela.. na takie 'beznadziejne' .. ale że jak, że ja? Faktycznie - wystrój i jedzenie wyglądały fatalnie - to niestety pamiętam.
Pamiętam również zespół, na który czekałam wiele godzin i który nie wiedział nic o zmianach które najwidoczniej wprowadziłam całkiem niedawno. W końcu gdzieś pod wieczór dojechali .. i kiedy zaczęli rozkładać sprzęt ja... ja się obudziłam. uf!

Wiecie do czego doszłam jakieś 15 sekund temu? Że tak naprawdę w tym śnie ani przez moment nie widziałam mojego K. Tańczyłam z jakimiś totalnie obcymi ludźmi, rozmawiałam z każdym tylko nie z nim, przy stole siedziałam obok moich rodziców..
Gdyby nie to, że moja osoba wzbudzała takie zainteresowanie i nie to, że miałam piękną suknię (chociaż szara góra to raczej nie mój styl) to pomyślałabym, że to wcale nie było moje wesele. Jednak wszystko wskazuje na to, że tak jednak było.. no prawie wszystko..nieobecność Pana Młodego jest dość zastanawiająca! Nie ukrywam.. miałam ochotę poczuć się jak Julia Roberts i zostać uciekającą panną młodą!

Powiem jedno.. od dziś mocno wierzę i ufam temu co zawsze mówi moja  babcia ..
"SNY SIĘ INTERPRETUJE ZAWSZE NA ODWRÓT" !

Pogodnego weekendu! :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz




zBLOGowani.pl