Tekst ślubny/nieślubny. O związkach i relacjach niezbyt
łatwych, w sumie to takich, o których się mówi „nie mają prawa bytu”.Bo i mój do takich należy.
Poznaliśmy się w niezbyt
sprzyjających okolicznościach, porze roku, miejscu itp. Ogólnie wszystko na
nie. Nawet typ faceta- kompletnie nie mój. Moje serce było wtedy w kawałkach a
jego poczucie humoru potrafiło je idealnie posklejać. Więc pomyślałam „co Ci
szkodzi”. I zaszkodziło, bardzo szybko. I znów pomyślałam, ale tym razem
„kompletna pomyłka”. No więc zaczęliśmy od początku : od przyjaźni ( damsko
–męskiej…tak nie istnieje, teraz to wiem- bo przecież za niecałe dwa lata bierzemy
ślub!). Nie traktowałam tego absolutnie jako ścieżki do związku, no bo przecież
„dwa razy się do tej samej rzeki nie wchodzi”. Świetnie nam się rozmawiało,
idealnie spędzało ze sobą czas. Godziny leciały nieubłaganie, mimo że tak
bardzo się od siebie różniliśmy i wspólnych tematów wydawałoby się nie mieliśmy zbyt wiele. A jednak.
Jako „przyjaciele” nauczyliśmy się kłócić i godzić.
Nauczyliśmy się znosić swoje humory. Rozmawiać i milczeć- wspólnie. Miesiącami odpychaliśmy
od siebie myśli o czymś więcej niż tylko przyjaźń, aż pękło. Buch buch , bam
bam! Nie nagle, bo była to decyzja obojga. pierwsza w życiu wspólna i
przemyślana.
Do dzisiaj widzę te kolosalne różnice między nami. Od
ulubionej muzyki po ulubioną potrawę. Jesteśmy jak biały i czarny, jak pieprz i
sól, jaka woda i ogień- a jednak razem.
Podpisuję się pod tym, że przeciwieństwa się przyciągają ale
dodam- z niesamowitym trudem. Trzeba dużo nad sobą pracować , żeby się udało.
Żeby ciągle się udawało. Każdego dnia druga osoba będzie nas zaskakiwała, tylko
my musimy potrafić akceptować te „niespodziewajki”.
0 komentarze:
Prześlij komentarz