Takie posty jak ten kosztują mnie trochę więcej czasu i
zaangażowania niż wszystkie inne.
Łatwiej pisze się o kolorze przewodnim i sukni czy wyborze sali
( mimo, że tematy te są dla mnie ważne – zwłaszcza teraz, kiedy mimo wszystko
ślub zbliża się do mnie póki co „tiptopami” ) niż o osobistym podejściu do
tematu małżeństwa.
Czym jest dla mnie małżeństwo? Spójnością. Przeciwnicy
zawierania związków w kościele czy nawet USC są zdania, że jeśli chcemy być komuś
wierni, że jeśli chcemy przeżyć z kimś całe życie to nie są na to potrzebne
żadne papiery. I owszem zgadzam się. To czy jesteśmy razem to nie kwestia
złożonego podpisu a nas samych. Tego czy chcemy, tego czy się kochamy.
Czy zatem małżeństwo coś zmienia? W moim odczuciu tak.
Słyszałam opinie już niejednokrotnie, że ślub to tak
naprawdę koniec miłości.. że bycie w zwykłym związku wymaga od nas ciągłego zabiegania o drugą osobę, kiedy na palcu
pojawia się obrączką czujemy się zwolnieni z tego obowiązku. Czas zalotów mija,
odczuwamy żal i rozczarowanie..
Mówiono mi również, że po ślubie bardzo szybko przechodzi
się do etapu przyzwyczajenia , podobno najgorszego w związku..
Że to zobowiązanie,ograniczenie naszej swobody. Nakładanie na siebie niewidzialnej smyczy..
I wiecie co? Mam gdzieś takie opinie, takie słowa.
Więc czym dla mnie, dla kobiety która planuje ( a nawet
bardzo chce być żoną) jest małżeństwo..? Spełnieniem dziecięcych marzeń ? Też .. ale
nie tylko.
To dla mnie wspólna
droga życia.
Nowy etap, który ma być radosny. Nowy, lepszy, bo jesteśmy w tym razem. To danie sobie poczucia bezpieczeństwa..
Nowy etap, który ma być radosny. Nowy, lepszy, bo jesteśmy w tym razem. To danie sobie poczucia bezpieczeństwa..
Nie stajemy się swoją własnością, ale jednością.
Wiem, że nierzadko małżeństwa nie umieją przetrwać pierwszego
kryzysu. Jest coraz więcej rozwodów
zaledwie po kilku miesiącach lub paru latach małżeństwa.. ale wg mojej opinii
łatwiej jest wyjść, trzasnąć drzwiami i wszystko zakończyć nie mając jednak
obrączki na palcu. Przysięgaliśmy! Musimy o tym pamiętać. Nie był to impuls, nie
był to przypadek ale świadoma decyzja z którą mieliśmy czas się oswoić . Nie myślę
tu o sytuacji kiedy prócz ciała A i B w naszym życiu pojawia się C ( i nie mówię tu o
dziecku.. ale temat zdrady i mojego podejścia do tematu zostawię na inny
post).. ale o zwykłych kłodach , które życie rzuca nam pod nogi i z którymi
czasem nie chce nam się walczyć.
Pisałam już kiedyś, chyba w temacie oświadczyn, że
najważniejsze jest to czy chcemy ślubu, małżeństwa.. żeby dobrze to przemyśleć.
Żeby być świadomym tej decyzji jak niczego innego na świecie.
I wiem jedno- Ja jestem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz